Pracownicy firmy Agros Nova w Łowiczu weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Żądają m. in. podniesienia wynagrodzenia zasadniczego dla pracowników w zależności od zajmowanych stanowisk od 100 do 400 zł.
Maspex – jedna z największych w Europie Środkowo-Wschodniej firm w segmencie produktów spożywczych – kupiła łowicki zakład przetwórstwa owoców i warzyw Agros Nova w 2015 roku. Nowy właściciel wkrótce przystąpił do realizacji swoich ambitnych planów. Rozpoczęła się budowa nowej hali produkcyjnej przedsiębiorstwa, które zatrudnia blisko 550 osób (także z Ukrainy) i cały czas szuka nowych pracowników. Maspex zapewnia, że dzięki tej inwestycji zakład w Łowiczu stanie się jednym z najnowocześniejszych w naszej części Europy.
– Na początku my również ucieszyliśmy się z tych ambitnych planów – mówi Teresa Kowalska-Suchecka z NSZZ „Solidarność” w Agros Nova. – Daliśmy nawet dyrekcji „okres adaptacyjny”, aby nowe kierownictwo, które wcześniej pracowało w innych krajach, mogło zapoznać się z polskimi relacjami pomiędzy pracodawcą a pracownikiem i związkami zawodowymi. Niestety nasze intencje zarząd potraktował opacznie – dodaje z przykrością
Nowe władze wypowiedziały Układ Zbiorowy Pracy, a pracownicy nie otrzymali podwyżek. Na wszystkie próby nawiązania dialogu przez Związek Zarząd odpowiadał milczeniem.
– Mamy następującą sytuację: Prezes Zarządu twierdzi, że daje podwyżki pracownikom, a pracownicy twierdzą, że ich nie dostają. Wynagrodzenie dla wykwalifikowanych pracowników z uprawnieniami jest porównywalne z pracownikami nowo-przyjętymi. Niejednokrotnie prosiliśmy o spotkanie z Zarządem, aby ustalić kryteria podwyżek, ale bezskutecznie – tłumaczy Teresa Kowalska-Suchecka.
Następny ważny problem, który podnosi „Solidarność”, to nieprzestrzeganie zasad BHP w zakładzie pracy. W sierpniu tego roku doszło nawet do śmiertelnego wypadku. 35-letni pracownik zmarł na terenie zakładu. Według komentarza Jarosława Samsela, wiceprezesa zarządu spółki ZPOW Agros Nova w Łowiczu pracownik miał problemy z sercem. Ale w komentarzach pod artykułem o śmierci pracownika ludzie korzystając z anonimowości ujawniają tragiczny stan rzeczy:
„Temperatura na hali w upały wynosi około 40 stopni. Brakuje odpowiedniej wentylacji. Pracownicy są zmuszani do nadgodzin nawet w warunkach szkodliwych. Normą jest stawianie pracowników nie przeszkolonych na maszyny. Nie przestrzega się 11 godzinnej przerwy miedzy jedną zmianą, a drugą. Pracownicy przemęczeni praca non stop od niedzieli do niedzieli. Ponad połowa pracowników ma zaległe urlopy z 2017 nawet ponad 20 dni, a pracodawca nic sobie z tego nie robi. To jest praca niewolnicza. Liczy się aby tylko kasiora na konta wpływała”.
„Maspex nie szanuje ludzi, ma ich za nic. Liczy się tylko siła robocza. Pracownik ma się nie odzywać, nie chorować, nie chodzić na urlop, tylko ma non stop brać godziny dodatkowe i robić sam na dwóch stanowiskach. PoŁowa mądrych się zwolniła w porę, a nowych nie ma”.
– Jako związkowcy cały czas zwracamy uwagę na fatalne warunki BHP w naszym zakładzie. Zwracaliśmy się w tej sprawie o pomoc do PIP – mówi Teresa Kowalska-Suchecka.
Wobec stałego ignorowania postulatów pracowniczych Organizacja Związkowa była zmuszona wejść w spór zbiorowy z pracodawcą. Zarząd zgodził się wysłuchać żądań związkowców dopiero wtedy, kiedy Komisja Zakładowa poprosiła o wsparcie Region Mazowsze. W pierwszym spotkaniu udział wziął Waldemar Dubiński, zastępca przewodniczącego ZRM. – Spotkanie nie przyniosło żadnych wymiernych wyników, strony pozostały na swoich stanowiskach, ale na razie nie spisaliśmy protokołu rozbieżności. Daliśmy Zarządowi czas. Następne spotkanie ma się odbyć 23 listopada br. wtedy zobaczymy jak rozwinie się sytuacja – skomentował rozmowy Waldemar Dubiński.
Miejmy nadzieję, że Maspex, który uważa się za „zdecydowanego lidera na rynku soków, nektarów i napojów w Polsce, w Czechach, na Słowacji” oraz „czołowego producenta na Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii i na Litwie” zyska również opinię „pracodawcy przyjaznego pracownikom”, a nie „kolejnego obozu pracy” – którą już ma.